Książkowy James Bond był
wyjątkowym konserwatystą. Jego filmowy odpowiednik jest znacznie bardziej
elastyczny. Za namową speców od marketingu i zapewne niemałe pieniądze
przeznaczone na produkcję najnowszego obrazu, zatytułowanego „Spectre”, 007 ma coraz częściej i chętniej sięgać po wódkę z Żyrardowa, Belvedere.
Bohater stworzony przez Iana Fleminga był nie tylko
twardy, stały w uczuciach względem królowej, ale też wybredny, jeśli chodzi o
trunki i jedzenie. Oto przykład jego śniadania, zaczerpnięty z książki „Operacja
Piorun”.
„Dwie filiżanki mocnej czarnej kawy kupionej u De
Bry'a przy New Oxford Street i zaparzonej w ekspresie, jedno jajko na miękko
(gotowane trzy minuty i 20 sekund) w granatowym kieliszku ze złotym obrąbkiem
(jajko musi mieć brązową cętkowaną skorupkę, znoszą takie kury rasy
francuskiej), dwie grube grzanki razowca, solidna porcja ciemnożółtego masła z
Jersey, dżem truskawkowy firmy Tiptree, marmolada z winogron od Coopera i
norweski miód wrzosowy od Fortnuma." Bond nie pija herbaty, bo „herbata
zamula, a poza tym była jedną z głównych przyczyn upadku imperium
brytyjskiego".
Jeśli chodzi o promile,
to wszyscy znamy jego ulubiony drink. Nie stronił też od whisky i szampana.
A postać filmowa? Na początku było tak jak w
książkach. Jednak mniej więcej od momentu, kiedy w tę postać wcielił się Pierce Brosnan,
coś pękło. I tak James Bond zaczął sięgać po wódki Smirnoff i Finlandia, sączył
też Heinekena. Teraz z kolei, jak twierdzi koncern LMVH, właściciel marki
Belvedere, ma też pić okowitę prosto z Żyradowa. Dobrze poinformowane pisma
dla pań donoszą, że wystąpi nawet w dwóch reklamach promujących Belevedere.
Zatem, na zdrowie, dabl oł sewen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz