Raz na jakiś czas nachodzi mnie ochota na stek wołowy. I to jak najmniej udziwniony. Potrawa to fast foodowa, znaczy się szybka, i na dodatek bardzo smaczna, choć pozbawiona glutaminianu sodu i innych przyjaznych „E”.
Sposób działania (na dwie porcje).
Dwa solidne kawałki polędwicy wołowej nacieramy oliwą, solą i świeżo zmielonym pieprzem. Odstawiamy na chwilę w chłodne miejsce. W tak zwanym między czasie obieramy i gotujemy ziemniaki i przygotowujemy sałatkę.
Wyjmujemy steki, wrzucamy je na mocno rozgrzaną patelnię grillową. Jeśli chcemy, aby były średnio wysmażone, wystarczą cztery minuty z każdej strony. Zdejmujemy z talerza i minucie, dwóch, kładziemy na nim odrobinę masła (może być czosnkowe).
Podajemy z sałatką i puree z ziemniaków (do zgniecionych ziemniaków dajemy sporo czosnku, pieprzu, oliwy i trochę soku z cytryny).
Do tego dania potrzebne jest jeszcze solidne wino. Z tą potrawą moim zdaniem idealnie będzie komponował się kupaż szczepów Kékfrankos, Cabernet Sauvignon, Merlot i Blauburger, czyli Egri Bikaver od Thummerera.
O tak, stek wołowy, to jest coś! Sam niedawno robiłem steki w podobny sposób, to znaczy nacierałem solą i pieprzem i na moment do piekarnika na ruszt. Lubię steki krwiste, więc nie spędziły w nim za dużo czasu. No i oczywiście malbec!
OdpowiedzUsuńMalbec z Argentyny?
OdpowiedzUsuń