Przez prawie całe swoje dorosłe życie byłem przekonany, że to cudowne urządzeni, bez którego nie powstały by whisky, grappy, schnappsy, oczywiście wódki i inne okowity, zawdzięczamy Arabom. Wprawdzie nie na lekcji historii, ale podczas różnych okazji wtłaczano mi do głowy, ile to zawdzięczamy synom Mahometa. Bo choć wprawdzie sami alkoholu pić nie mogą, to owo zmyślne urządzenie wymyślili i jeszcze po świecie rozprzestrzenili. Ostatnio dowiedziałem się jednak, że rzeczy prawdopodobnie miały się nieco inaczej.
Mądre głowy z Uniwersytetu Cambridge wpadły na pomysł, aby stworzyć wiekopomne dzieło. Nie chodzi mi tu o destylat, ale o księgę opisującą historię jedzenia. I tak powstała dwutomowa „The World History of Food”, napisana w sumie przez ponad dwustu! specjalistów z poszczególnych dziedzin. Genialna lektura. Tam to właśnie, w rozdziale poświęconym destylacji, wyczytałem, że pierwsze aparatury do tego procesu zbudowali starożytni Grecy. Nie służyły wprawdzie raczej do produkcji alkoholu, a raczej leków i różnych konkotów chemicznych. Nosiły one nazwę ambix (podaję pisownię w wersji angielskiej, polskiej nigdzie nie udało mi się znaleźć). Były ceramicznymi lub metalowymi naczyniami z tak ukształtowaną pokrywą, aby w jej najwyższym miejscu mógł skraplać się płyn i następnie spływać rurką odprowadzającą. Później, już w średniowieczu, muzułmańscy alchemicy, którzy również korzystali z tych urządzeń, do jego nazwy dodali arabski przedrostek al-, i stąd się wziął termin alembik, którym dziś określa się urządzenia do destylacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz