Szukaj na tym blogu

piątek, 20 listopada 2009

Beaujolais Nouveau est arrive!


Kilka lat temu na to hasło tysiące młodych Polaków dostawało wypieków na twarzy i pędziło do sklepu aby kupić butelkę czy dwie tego młodego francuskiego wina. Dlaczego? Ano dlatego, że poddawali się modzie, sprytnie wykreowanej, na bożole nuwo. To było bardzo cool paradować z tym winem, a jeszcze fajniej - wymawiać co chwila jego nazwę. Dziś ci sami ludzie ostentacyjnie odwracają się od tego wina. Jego picie już nie jest specjalnie "trendi i dżezi", w pewnych kręgach (składających się na szczęście z takich osób, co to wino piją od niedzieli) nie wypada nawet wymawiać jego nazwy.
Dla mnie trzeci czwartek listopada nadal pozostanie dniem takiej wesołej i bezpretensjonalnej celebracji zamknięcia kolejnego sezonu winiarskiego. Cieszenia się życiem, okazji do spotkania ze znajomymi i tak: WYPICIA CIENKIEGO, KWASOWEGO WINA.
Salut!

2 komentarze:

  1. W tym roku w trzeci czwartek listopada nie udało mi się skosztować młodego wina, czego żałuję, choć myślę, że samo wino można jeszcze kupić bez większego problemu. Zgadzam się z tekstem. Był taki okres w moim życiu, kiedy winem pogardzałem ale Beaujolais Nouveau akurat kupowałem. Ponieważ nie znałem się na winie to nawet nie widziałem, że jest niezbyt szlachetne. Wcale nie przeszkadzało mi to w jego piciu. Niezależnie od trendów i mód trzeba przyznać, że świętowanie "zamknięcia winnego sezonu" jest jednak jakimś wydarzeniem i każdy szanujący się amator wina nie może sobie odpuścić spróbowania Beaujolais Nouveau, bo dopiero wtedy będzie mu przysługiwało prawo do krytykowania tego trunku.

    OdpowiedzUsuń