Szukaj na tym blogu

piątek, 15 października 2010

Dzieje Vitis vinifera



Ostatnio po raz kolejny sięgnąłem po doskonałą książkę Maguelonne Toussaint-Samat zatytułowaną „Historia naturalna i moralna jedzenie”.

Przyznam, że to jedna z moich ulubionych lektur: napisana lekkim językiem, w bardzo ciekawy sposób opowiada dzieje najpopularniejszych pokarmów i napojów. W tym, oczywiście, wina.
Co takiego ciekawego o Vitis vinifera można przeczytać u pani T-S? Na przykład to, że za miejsce urodzenie winorośli uznaje się zwykle południowy Kaukaz, tereny położone między Turcją, Armenią i Iranem. (Według innego źródła, pierwsze ślady dotyczące uprawy winorośli odkryto w irańskich górach Zagros, i liczą one około 10500 lat! Swoją drogą ciekawe, jak tamto wino mogło smakować, pewnie było zwykłym sfermentowanym sokiem z winogron)
Wraz z rozwojem rolnictwa, uprawa winnic rozszerzyły się przez Azję Mniejszą na Egipt. Na Kretę winorośl i wino dotarły właśnie z kraju faraonów, a stamtąd dalej na północ, do Grecji. Z Attyki z kolei winnice zawędrowały na Sycylię, południe Italii, do Libii, na wybrzeże prowansalskie i dalej do Hiszpanii. Potem Rzymianie zakładali winnice na podbitych przez nich terenach (ponoć pierwsze winnice na terenie obecnej Słowacji były założone właśnie przez legionistów, fiu, fiu). Czynili to tam, gdzie to tylko było możliwe. Dzięki temu w wielu krajach Europy Zachodniej i Środkowej uprawiano winorośl także po upadku cesarstwa. Jak podaje pani T-S, w XII wieku winnice sięgały aż do 55 stopnia szerokości geograficznej północnej. Ba, w XVIII wieku krzewy winne pojawiły się nawet w Norwegii! Jednak w następnych latach powierzchnia winnic – nierentownych przy rozwiniętej wymianie handlowej – zaczęły się kurczyć.
Na szczęście dziś krzewy winne ponownie wędrują na północ. Od lat 80. ubiegłego wieku coraz chętniej są uprawiane także i w Polsce. A nasi winiarze, którym chęci nie brakuje, potrafią niekiedy zrobić naprawdę przyzwoite wino.

2 komentarze:

  1. O tak, muszę potwierdzić. Polskie wina, które miałem okazję ostatnio pić były naprawdę dobre. Mam nadzieję, że szybko pojawi się konkurencja dla tych kilku winnic, które już teraz mogą sprzedawać swoje wina. Liczę, że wówczas ich ceny będą nieco niższe, bez szkody dla jakości win.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje pierwsze doświadczenie z polskim winem było nienajlepsze. Było to podczas świta wina w Zielonej Górze, w 2006 roku. Kupiłem to wino (białe, z winnicy Kinga) pod stołem, bo wówczas jeszcze legalnie sprzedawać go nie można było.
    To nie było dobre wino, płaskie w smaku, strasznie kwasowe, trudne do wypicia.
    Niemniej jednak w tej (piszę o Zielonej Górze) okolicy są już winiarze, którzy robią naprawdę przyzwoite wina, jak np. Krojcig. Tyle że kosztują nie małe pieniądze, zwykle od 55 zł.

    OdpowiedzUsuń