Od lat mam nieodmiennie pociąg do antycznej Grecji i Rzymu. Dlatego jak ostatnio udało mi się w końcu kupić książkę Reay Tannahill „Food in History”, to rozdziały o Hellenach i potomkach Romulusa i Remusa były pierwszymi, które przeczytałem. I właśnie na kilku stronach, które Tannahill poświęciła klasycznej Grecji znalazłem kilka interesujących informacji o tym, jak to „drzewiej” wytwarzano tam wino.
Wprawdzie o winie w antycznym świecie trochę już pisałem, niemniej jednak autorka „Food In History” podaje sporo dodatkowych informacji.
Procesja Bacchusa - Fot. Damian Entwistle/Wikimedia Commons
Zaczyna tradycyjnie od hipotezy dotyczącej postania wina. Jak pisze, prawdopodobnie w okresie ery neolitycznej ktoś zebrał trochę owoców vinifera i zostawił je w kącie, zapominając o nich całkowicie. Z owoców wyciekł sok i traf chciał, że sfermentował, bo akurat warunki były odpowiednie. Następnie ktoś (jej zdaniem musiała to być kobieta) miał na tyle odwagi, żeby tego płynu spróbować.
Następnie mamy już bardziej oklepane informacje. O tym, że dzika winorośl rosła w Górach Kaukazu i że prawdopodobnie tam zaczęto ją po raz pierwszy uprawiać. Jednak, jak uważa Tannahill, regularne zbiory odbywały się raczej dopiero po wynalezieniu ceramiki, bo inaczej trudno byłby wino przechowywać.
Mniej więcej 3000 lat p.n.e. wino było już znane w Mezopotamii (której władcy bardzo się tym napojem interesowali) oraz w Egipcie. W państwie faraonów było głównie używane do celów rytualnych, na stoły Egipcjan (choć nie chłopów) trafiły dopiero dwa tysiące lat później. Właśnie za sprawą Greków, którzy posiadali wówczas nad Nilem sporo wpływów, i którzy, żeby było śmieszniej, sztuki winiarskiej nauczyli się od… Egipcjan.
Świątynni winiarze od wieków byli doskonałymi ekspertami w tej dziedzinie, i prawdopodobnie Grecy oferowali świeckim warstwom Egipcjan produkt, którego wytwarzania sami nauczyli się od kapłanów.
Trochę to pokręcone, ale tak rzeczywiście mogło być.